Ooo..boże ...tak sie cieszyłam na te wakacje i wyjazd. Słońce, plaża, Włochy. Samolot miał być o dwunastej. Niestety małe opóźnienie...samolot się zepsuł i przyleciał niewiele później zaledwie sześć godzin spóźnienia. W międzyczasie omal nie umarłam ze strachu widząc mężczyznę pochodzenia "islamskiego". Turban na głowie, mała czarna walizka. Ale to jeszcze nic. Facet poprosił mojego kolegę po angielsku o przypilnowanie bagażu. Serce nam stanęło. Na szczęście szybko wrócił. Po męczącej jeździe samolotem, później autokarem byliśmy wykończeni. Energii dodał nam widok plaży i morza. Ku naszemu zdziwieniu nasz hotel znajdował sie tuz przy plaży. Mimo zepsutej windy w hotelu, który wprawdzie był 3 gwiazdkowy, a nie 4, tachaliśmy bagaże na czwarte piętro z rozanielonymi minami. Nawet fakt, że później musieliśmy je ciągnąć z powrotem w dół nie popsuł nam humoru. Rzuciliśmy bagaże do pokoju i biegliśmy ile sił na plażę. Temperatura wody była chyba odpowiednia, skoro powietrza wynosiła 23 stopnie. Niestety rodowici Włosi, ubrani w kurtki puchowe pukali się w głowy. Nim się obejrzeliśmy wszystkie sklepy zostały zamknięte, a my głodni po całodniowych przeżyciach. Paweł rzucił sie do ostatniego sklepu, gdy Włoch opuszczał już drzwi. Wsunął w głowę w szparę, i jakie było jego zdziwienie gdy Włoch otworzył drzwi i z uśmiechem powiedział "AAA..Polaccco". Kupił mnóstwo bułek w kształcie motyla i jajka. Znużeni usnęliśmy na plaży.
Nad ranem sięgnęliśmy po bułki, ale wszyscy krzyknęli ze zdziwienia. Były twarde jak kamień, spokojnie można by nimi było przybijać gwoździe. Wróciliśmy wiec do hotelu i zjedliśmy jajecznicę. Po śniadaniu czas na zwiedzanie miasta. Przystanek znajdował sie niedaleko, za chwile miał przejechać autobus. Widzieliśmy go juz z daleka. Niestety przejechał nam pod samym nosem. Chłopcy zaczęli krzyczeć. Doszedł do nas sympatyczny młody Włoch i wytłumaczył nam po angielsku, że autobus się nie zatrzyma jeśli nie wystawimy ręki. Jechał do centrum, kupił nam bilety u kierowcy. Opowiedział nam, gdzie są najlepsze knajpki, dyskoteki i tanie sklepy spożywcze. Miasto było rzeczywiście cudowne, choć najbardziej denerwowało nas zamykanie sklepów podczas sjesty. W drodze powrotnej zorientowałyśmy się, że wszyscy w autobusie mówią po włosku i ze zdziwieniem patrzą się na nas. Szczególnie przyglądał nam sie jeden Włoch. Spojrzałam mu prosto w oczy i zapytałam: co się patrzysz?? Serce mi zamarło i omal nie spaliłam sie ze wstydu gdy ten odpowiedział czysta polszczyzną: Jesteś Polką. Okazało się, że trzeba uważać, bo Polaków jest we Włoszech więcej niż nam się wydaje. Resztę pobytu we Włoszech przebiegło równie niespodziewanie. Mnóstwo przygód i wyłącznie pozytywnych wrażeń. Bo Włochy to kraj wielu niespodzianek. Jestem pewna, że kolejne wakacje i pobyt we Włoszech przyniosą jeszcze więcej wrażeń.
Komentarze