2 tygodnie na Cejlonie!

2 tygodnie na Cejlonie!

Marzec w Polsce...A jak głosi stare przysłowie - w marcu jak w garncu! Zimno, ponuro, plucha i słońca też jak na lekarstwo. Pozostaje nam czekać do wiosny, albo...I tak pewnego, zimnego, marcowego wieczoru rodzi się plan... Lecimy na Sri Lankę! Wakacje na wiosnę? Czemu nie! Udało się ustrzelić last minute. 14 godzinny lot nie należy do przyjemności. Ale cóż...Dobra książka i serwowany na pokładzie „Jaś Wędrowniczek” skutecznie potrafią złagodzić trudy podróży. Sen dopada nas gdzieś nad Iranem. Budzą nas miłe głosy stewardes. Lądujemy w Colombo - stolicy Demokratycznej Socjalistycznej Republice Sri Lanki! Wynajętym busem jedziemy do hotelu. Prysznic, kilka godzin snu i ruszamy na zwiedzanie miasta. Stolica Sri Lanki to ciekawa mieszanina różnych kultur i religii. Spotykamy tu świątynie buddyjskie, hinduistyczne, meczety, a także kościoły chrześcijańskie. Rekonesans po Colombo kończymy w świątyni Kelaniya Raja Maha Vihara, którą jak głoszą prastare podania przed wiekami odwiedził sam Budda. Po jednodniowej aklimatyzacji w stolicy Sri Lanki ruszamy w dalszą drogę. Nasz lankijski szlak wiedzie do miejscowość Pinnawela, w której mieści się sierociniec dla słoni. To niesamowite uczucie przechadzać się w wśród stada ogromnych kolosów, głaskać młode osobniki, które wyciągają do nas swoje małe trąby, licząc na banana lub na inny przysmak. Niektóre ze słoni to ofiary min przeciwpiechotnych porzuconych w dżungli.

Należy przypomnieć, że na Sri Lance od przeszło dziewiętnastu lat trwa wojna pomiędzy Tamilskimi Tygrysami, a oddziałami rządowymi. W Pinnawela mamy także okazję uczestniczyć w kąpieli tych pięknych i niezwykle inteligentnych zwierząt. Stado wchodzi do rzeki, gdzie baraszkuje w wodzie niczym grupa dzieci wpuszczona do ogromnego brodzika... Pierwsze dni pobytu na Sri Lance wywołują u nas szok kulinarny. Postanowiliśmy próbować jedzenia na własną rękę, nie wykupiliśmy opcji wyżywienie all inclusive. Kuchnia lankijska, choć smaczna i zdrowa słynie z ostrych przypraw, które potrafią rozpalić ogień w gardłach i żołądkach Europejczyków. Idąc za radą Lankijczyków, aby załagodzić skutki pikantnych potraw po każdym posiłku zjadamy kartonik jogurtu. Taki mleczny deser skutecznie łagodzi nasze podrażnione podniebienia. Uwiedzieni urokiem słoni ruszamy w dalszą drogę. Zatrzymujemy się w Dambulla. Zwiedzamy kompleks pięciu grot, w których podziwiamy ponad 2 000 metrów kwadratowych malowideł przedstawiających ok. 150 wizerunków Buddy. Historia świątyń sięga II lub I w. p.n.e., kiedy to król Valagama Bahu schronił się tu po wypędzeniu go z Anuradhapury przez wrogie armie. Cały kompleks znajduje się na Światowej Liście Dziedzictwa Kultury UNESCO. Po Dambulli przychodzi czas na wizytę w Sigiriya. Wjeżdżając do wioski widok zapiera nam dech w piersiach. Naszym oczom ukazuje się masywny monolit czerwonego kamienia wznoszący się 200 m. ponad zielone zarośla dżungli.

Sigiriya jak głoszą legendy, była przed laty jednym z najpiękniejszych i najpotężniejszych królewskich miast świata. Ruiny miasta rozciągają się w poprzek szczytu Skały Lwa, na który postanawiamy się wspiąć. W Sigiriya doceniamy smak zwykłej wody w butelce...Jest bardzo gorąco. Temperatura przekracza 40 stopni Celsjusza. Dżungla zieje na nas swoim parnym i wilgotnym oddechem. W drodze na szczyt oglądamy słynną galerię fresków półnagich kobiet – „niebiańskich dziewic”. Jeszcze tylko kilka fotek przed gigantycznymi łapami lwa zdobiącymi drogę na Lion Rock i zmęczeni upałem żegnamy się z prastarym miastem Sigiriya. Na nocleg zatrzymujemy się małej wiosce, w której postanawiamy skorzystać z masarzu Abhyanga będącego częścią Ajurwedy - prastarego systemu medycyny indyjskiej. Masarz ma odblokować nasze kanały energetyczne i pozwolić na lepszy przepływ energii witalnej. Oddajemy się w ręce masażystów i...przeżywamy prawdziwe katharsis! Najpierw masowane są nasze głowy. Ogarnia nas cudowny stan błogiego relaksu. Później sprawne ręce masażystów równomiernymi naciskami masują kolejne części naszych ciał. Do masażu używana jest duża ilość ciepłego oleju sezamowego. Odpływamy i... na półtorej godziny zapominamy o całym świecie... Zrelaksowani, oczyszczeni i pełni sił witalnych o świcie ruszamy w dalszą drogę!

Naszym kolejnym wyzwaniem staje się Polonnaruwa, w której zwiedzamy ruiny dawnej stolicy Syngalezów. Spacerując po okolicy podziwiamy pozostałości po pałacu królewskim oraz licznych świątyniach buddyjskich. Naszymi wiernymi towarzyszkami stają się stada małp, które śledzą niemal nasz każdy krok. Musimy być ostrożni. Te małe zwinne hultaje potrafią zabrać turyście plecak, aparat fotograficzny czy saszetkę z pieniędzmi i uciec w siną dal ze swoim łupem. Małpy na Sri Lance są prawdziwą plagą. W większości hoteli spotykamy tabliczki z prośbą o nie pozostawianie otwartych okien. Wystarczy chwila nieuwagi, aby małpi gang wpadł do pokoju demolując go w poszukiwaniu smakołyków. Czas ciągle nas goni! Ruszamy do Kandy - ostatniej stolicy władców lankijskich. Wizytę w Kandy rozpoczynamy od zwiedzania miasta. Zapuszczamy się na ogromny tętniący życiem targ, na którym stragany pękają w szwach od ogromnej ilości owoców, przypraw, materiałów i pamiątek. Jedynym mankamentem, psującym wizerunek uroczych i gościnnych Lankijczyków są tzw. „płatni przyjaciele” - opryszkowie oferujący turystom (w zamian za drobną opłatę), pomoc w zwiedzaniu miasta. Ich natrętne zaczepki i śledzenie może być naprawdę irytujące. Najlepszym sposobem, aby pozbyć się tych namolnych delikwentów jest udawanie, że nie zna się ni w ząb języka angielskiego, a gdy to nie pomaga należy głośno krzyknąć i wykonać gest, dający do zrozumienia „płatnemu przyjacielowi”, że ma się natychmiast wynosić!

Po zwiedzaniu i zakupach na targu udajemy się do świątyni Dalada Maligawa, w której, jak głosi legenda przechowywany jest ząb Buddy. W tym niesamowitym miejscu spotykamy setki buddystów palących wonne kadzidła i niosących w ofierze Oświeconemu kwiaty lotosu. Późnym wieczorem wracamy do hotelu. Po wypiciu kilku szklaneczek Araku - alkoholu produkowanego ze sfermentowanego zacieru ryżowego i trzciny cukrowej, zasypiamy jak małe dzieci. Rano czeka nas wyprawa w góry do miasta Nuwara Eliya. Po drodze mijamy ogromne obszary z plantacjami herbaty, na których ciężko pracują kobiety dźwigające ogromne wiklinowe kosze na plecach. Za zebranie kilkunastu pełnych koszy liści herbaty dziennie, robotnice nagradzane są niewielką sumą o wartości zaledwie kilku dolarów. Nuwara Eliya nazywana jest także małą Anglią. Dlaczego? Miasto zostało założone przez angielskiego odkrywcę Samuela Bakera, który stworzył tu cichą przystań dla brytyjczyków podczas ery kolonialnej. Do dziś w Nuwara Eliya funkcjonują ekskluzywne hotele pełne wyspiarzy, a także imponujące pola golfowe, gdzie angielscy, bogaci emeryci rozgrywają mecze i spędzają jesień swojego życia. Tygodniowy trekking po wyspie kończymy nad oceanem w miejscowości Beruwella. Spacerując po plaży spotykamy pozostałości po kataklizmie, jaki nawiedził przed paroma laty Sri Lankę. Monstrualne fale tsunami pochłonęły wtedy życie tysięcy mieszkańców wybrzeża. Ocean Indyjski do tej pory nie należy do najbezpieczniejszych. Spore fale i silny prąd przypominają, że nigdy niewolono lekceważyć potęgi żywiołu. Dowodem na to są zwłoki młodego mężczyzny, które ocean wyrzuca na plaże drugiego dnia naszego pobytu w Beruwelli.

Nie zamierzamy leniuchować przez tydzień na leżaku. Wykupujemy pakiet nurkowań w centrum LSR Diving i ruszamy na podbój głębin oceanu. W bazie spotkać można nurków niemal z całego świata. Amerykanie, Niemcy, Francuzi, Słoweńcy...Wszyscy tworzą jedną, wielką rodzinę miłośników nurkowania. Ołtarzyki z figurkami Buddy z palącymi się aromatycznymi kadzidełkami dodają naszym eskapadom dodatkowego posmaku egzotyki. Najciekawsze miejsca nurkowe to z pewnością: Mada, Modun, Siri, Gorgon i Clowns Rock. Nurkowania odbywają się w przedziale głębokości 20 -40 m., ale ze względu na duże fale i silne prądy nie należą do najłatwiejszych. Podczas przystanków bezpieczeństwa musimy mocno trzymać się opustówki, a gniewny ocean i tak poniewiera nami jak porywisty wiatr rozwieszoną na sznurku bielizną! Widok, jaki spotykamy pod wodą zapiera dech w piersi. Ogromne ławice ryb, korale, gąbki. Bajka! Oprócz nurkowania i sielanki na piaszczystych plażach pobyt w Beruwelli upływa nam na zwiedzaniu okolicznych świątyń buddyjskich. W świątyniach witają nas gościnni mnisi, którzy opowiadają nam o życiu Lankijczyków, pokazują miejsca, w których medytują. Mimo skromnego życia, jakie wiodą są bardzo radośni i życzliwi. Cieszy ich fakt, że choć przez chwilę mogą być naszymi przewodnikami. Nigdy nie zapomnimy miłych roześmianych twarzy i spontanicznego ciepła, jakie biło z ich buddyjskich serc. I tak kończy się nasza Lankijska przygoda. 2 tygodnie mijają jak z bicza strzelił i trzeba wracać do Polski. Sri Lanka żegna nas ciepłym, ulewnym deszczem, a jej mieszkańcy ukłonem Ayabuan...

 

Dodano: 2015-04-29 - Autor: Władysław Marczak - Kategoria: Relacje klientów

Komentarze

Dla tel. komórkowych
733 730 700

Dla tel. stacjonarnych
42 632 04 64

Obsługa klienta

poniedziałek - piątek: 9:00 - 20:00

sobota: 10:00 - 14:00

niedziela: nieczynne

 

Content

Oferta TUI w Travel Shops

Odkrywaj świat z TUI. Wakacyjna oferta w ponad 90 krajach oraz setki wycieczek fakultatywnych, które dostarczą niezapomnianych wrażeń. Last Minute i First Minute. Oferta samolotowa oraz z dojazdem własnym. Najpopularniejsze kierunki w najlepszych cenach. Zaplanuj swój wyjazd już teraz.

Zapytaj o ofertę TUI już dziś! Zapraszamy do kontaktu.

TUI Skontaktuj się z nami